Druga część Australii wyjątkowo asfaltowa i sporo tirów(road trains) na drogach - ciężkość – jakoś udało się dotrzeć do Brisbane a tam wizyta u Moniki, Łukasza i małej Ali połączona z wypoczynkiem => wreszcie poczułem się jak na wczasach - spasiba :) . Oczywiście jest tutaj full miejsc które warto nawiedzić rowerowo !!! => czas wczasów nieubłaganie zmierza ku końcowi a z drugiej strony najdroższy kraj do tej pory…
Z Brisbane do NZ samolot innej opcji brak(tym razem procedury australijskie dały popalić czyli – rower obowiązkowo w kartonie, bagaż musi być wysłany jako jedna paczka czyli 4 sakwy trzeba wpakować w worek a na deser zażyczyli sobie biletu powrotnego z NZ którego jeszcze nie rezerwowałem(oczywiście dostarczyłem jakąś sztukę która przeszła ) – gdyby nie godzinne opóźnienie samolotu byłoby bez szans – a na lotnisku zjawiłem się 4 godziny przed odlotem.
Kierunkowo dalej jadę na południe odwiedzić koleżankę z NZ poznaną w Tadżykistanie.
Podoba mi się Auckland - wszyscy tu na ulicach biegają super to wygląda - mogłoby tak u nas być ....
--
|
Wyścig z nudą... |
|
Kolczatka |
|
Czasem przytrafi się widoczek |
|
Ważyłem się - wagowo bez jakichkolwiek zmian od czasu wyjazdu |
|
Trochę zwierzyny z Moniki pracy - fajna miejscówka |
|
Takich wypasionych ścieżek rowerowych jeszcze nie widziałem w swojej wczasowej karierze |
Czaderski zachód słońca, pozdrowienia dla Konopa native australian boy :) !!
OdpowiedzUsuńŚwietne foty - jak zawsze:) Trzymam kciuki:) Uważaj na kolczatki:P!
OdpowiedzUsuńDzieki za pozdrowieni Miron! "Native" to bede dopiero w kwietniu 2013 jak mi paszport dadza :-)
OdpowiedzUsuńcudowne zdjęcia! bardzo chciałabym tam pojechać :)
OdpowiedzUsuńfotohit
przepiękne zdjęcia! :) sofia
OdpowiedzUsuń