poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Thailand - 7

Łysy umieścił komentarz czyli czas na wrzutę !
Jeszcze 4-5 dni i Malezja.
Jutro zapowiada się ciekawa koncepcja droga typu ’znajdź mnie’ – start 4 rano trzeba przed upałami załoic przełęcz.
Na liczniku 28 391 km  - przy każdym poście będzie stan licznika - dla mnie liczba przejechanych km. niewiele znaczy – liczą się załojone ciekawe koncepcje.
Optymalnie byłoby w tym celu  kroniki (analogiczne jak w KK) za każdym razem robić –  it’s beyond me => ja jestem na wczasach...
Myślałem początkowo żeby Malezję zrobić w 2 dni ale jest tam jedna droga która nie daje mi spokoju – grzbiet koło 2 tys. do przełojenia w tym dżungla – na google-ach (tylko na widoku satelitarnym) droga dochodzi do grzbietu – może będzie ścieżka dalej… – trzeba przynajmniej spróbować.
Odpalając tą koncepcje 10 dni Malezja i pewno wizyta w Kuala Lumpur stamtąd przebijam się do Indonezji.
Szkoda że ruskich map nie ma dalej – chyba że ktoś wie gdzie znaleźć(kupić) na Indonezję , PNG,  Australię i NZ ?
Optymalnie jakby licznik wybił 40 tys. gdzieś w Nowej Zelandii i w tym momencie rower rozsypałby się na części  – byłoby to wspaniałe zakończenie wyjazdu…
--
Darek pewno prędzej czy później trzeba spotkać się na browar a może mecz w siatkę...
Łysy Ty nie podziwiaj tylko trenuj !
---
Wyjazd z Bangkoku poszedł gładko - świątynie po drodze - WAT Ketumavadi

Kierunek plaże Copacabana

Uprawa soli



Termometr w cieniu dobija do 40 - ciężka robota...

Ananasowe pole

Odbijam trochę żeby zobaczyć jaskinię Phraya Nakhon

Do jaskini trzeba przerzucić się przez 2 małe grzbieciki - rower zostawiam w resorcie

Wnętrze jaskini

cd...

Dlaczego zawsze musi być pod wiatr :)
Prachuap

Wat Thammikaram - zamieszkały przez małpy

Widoki ze świątyni



Dalej plażami i nie tylko...



Jak wiać z wielu zdjęć Łoszadi nie używam bidonów do picia (syfią się i woda w nich ciepła) - w tych temperaturach super sprawdza się skrzynka styropianowa - mieści 4 butelki po 0,5 L - woda chłodna przez cały dzień. Zamknięcie szprycha obwinięta czarną taśmą

Nocleg albo hotel z klimą albo namiot(bez tropiku) przy plaży (wiatr od morza nieźle schładza) - inne miejsca nocowania to walka żeby się nie ugotować

byle do Malezji

czwartek, 19 kwietnia 2012

Laos - Thailand

Wróciłem do Bangkoku => 1,5 miesiąca objazdu => czy było warto ... => Laos na pewno.
Chętnie oczywiście wracałbym z Laosu Birmą ale przekroczenie granicy rowerem i swobodne poruszanie się po kraju – jedno słowo – nierealne… - chyba powinienem jeszcze dodatkowo 2 tygodnie podłoic na północy Laosu ale trzeba w końcu gdzieś dojechać…
Obecnie wyrabiam wizę do Indonezji – do odebrania w poniedziałek(ważna na 2 miesiące) – czyli ruszam dalej we wtorek z rana.
Trzeba podremontować rower – dostał nieźle w kość – do wymiany tarcze hamulców – po tych pionach nieźle się pokrzywiły, wymiana tylnego koła – bieżnie w środku pościerane do granic możliwości – pewno jeszcze z 5 tys. by pociągnęło ale jest przesyłka z Polski czyli wymiana…
Środkowa zębatka w korbie do wymiany – zakatowana ,  łańcuchy i kaseta też.
Opony łyse czyli zmiana na Schwalbe Marathon Plus Tour – tańsze niż Marathon Extreme i czuję że będą bardziej wytrzymałe, XR-y 2.0 na obecną chwile problem z dostępnością…
Zauważyłem jedną prawidłowość że  buty zużywają się współbieżnie do opon.
Na takim wyjeździe jeżeli ma się możliwość wymiany to trzeba wymieniać – nawet jeżeli coś pociągnęłoby jeszcze parę tys.
Myślę ze 1km w trudnym terenie niszczy rower jak 100 asfaltami….
Mapa
--
Przesyłka z Polski – tak jak pisałem – odebrałem w Bangkoku – natknąłem się na rowerzystę na północy Tajlandii, który zaoferował mi możliwość przesyłki do jego rodziny w Bangkoku – znacznie uprościło mi to sprawę, pierwotnie chciałem przesyłać do Kuala Lumpur do ambasady ale tym razem negatywna odpowiedz…
Stosowałem kiedyś taką opcję w Teheranie – ambasada super „user friendly” – Pan Konsul – wielki szacun !  - sekretarka irańska pracująca w ambasadzie – bajka – myślę ze dla zobaczenia jej samej warto nawiedzić Iran…

Dzięki za pomoc :
Jurka i Magdy z Kuala Lumpur(zapewne nawiedzę Was) oraz Tomka i Asi z Olsztyna –jeżeli nie wpadłbym na tego rowerzystę to Wasza pomoc byłaby niezbędna żeby bezsensownie nie wytapiać czasu z przesyłką…

---
Rogas  - zauważam oczywiście różnicę(btw Tajki najpiękniejsze w tej części Azji) ale nie postawiłbym na te umiejętności gotówki no chyba że po browarze…
Łysy wydaje mi się że brakuje Ci trochę przetarcia - ja miałem szczęście trochę pokursować z Klubem Karpackim i stąd zapewne większe zainteresowanie niekoniecznie drogami typu asfalt...
Może za rok uda się odpalić jakieś bagienka na Wołyniu wspólnie tak jak w 2009 czy 2010
jestem w 99,9% pewny że Ci się spodoba...
W trasie rok i miesiąc – jeszcze pewno z 5 miesięcy czyli :
12 dni jazdy jeszcze pewno u Tajów – cięcie plażami – jak psychika nie wysiądzie i przetrwam powinno być z górki… - może trochę zjadę z drogi i przepcham plażami rower żeby żyło się lepiej…
Malezja - tydzień
Indonezja - 2 miesiące 
Papua Nowa Gwinea – po lekturze – „Uwięzieni w raju” – fajna ! – pytanie czy tam jest niezerowa szansa aby coś pokonać rowerem – chodzi o cześć indonezyjską wyspy.  Góry niebanalne i dżungla…, rzecznie - łajbami pewno jest ale koszty podobno spore…
Australia - 1 miesiąc – cięcie środkiem - płaskość i hektary - powinno szybko pójść – no ale rzeczywistość zweryfikuje…
Nowa Zelandia 1,5  miesiąca ? – liczę na Sebę - wiosna tam będzie – czyli pora łowów…
--
Może ma ktoś info czy można przebić się z ostatniej wyspy Indonezji do Australii(Darwin) statkiem – gdzie odprawa po stronie Australijskiej  ? – pewno kolejny problem, analogicznie czy da się przebić jakoś statkowo z Indonezji do PNG i dalej do Australii – może ktoś coś takiego uskuteczniał – mało informacji na necie…
--
Budżet 10000$ na rok – wydaje mi się jednak ze dałbym radę przejeść i 2x tyle…
Czyli jak ktoś ma samochód należy wymienić na rower i zostanie jeszcze na roczne wczasy :)
--
Ależ się opisałem aż się spociłem
--
Co by tu napisać... => nic

Dalej wzdłuż Mekongu


Sabadi, Sabadi

Sama radość taki deszcz


Dalej Mekong oczywista

To już Tajlandia i WAT-y w Mukdahan

Upał ścina nie tylko mnie...

Na niemieckich mapach jest to droga typu czarna kreska - jak widać w Tajlandii full asfalty

Songkran i tak całe 5 dni wylewają na mnie wodę czasami z domieszkami środków barwiących - dla mnie git - Łoszad nieco niespokojna przez to




Do dzieła wkraczają armatki wodne - będzie grubo... smigus u nas to przy tym pikuś

Budda z Roi Et


Phimai - coś jak świątynie w Angkorze tylko w mikro skali


Żądasz trzeźwości zachowaj ją sam

Gruntówka w Tajlandii to droga która na niemieckiej mapie nie istnieje

Nakhon Ratchasima - statua Lady Mo

Tyle resortów a ja w nocleg w świątyni pod namiotem


W Bangkoku jeden z zakupów to kapelusz z takim rondlem im większy tym lepiej


Ratanawan Monastery w Wang Nam Khiew

Moje miejsce noclegowe - o 5.00 pobudka -po wyciągnięciu skorpiona z sakwy trzeba ruszyć razem z mnichami na ceremonię ofiarowania jedzenia mnichom przez Tajów - około 1,5 godziny marszu szutrami na bosaka - dałem radę na boso przez połowę dystansu- tylko...

Z Opatem - otrzymałem namiary na kolejne placówki w Nowej Zelandii - trzeba przekazać pozdrowienia

Dalej parkiem narodowym Khao Yai

Każdy zakręt w dżungli oznakowany - po bandzie poszli

Liczyłem na wspaniały deszcz - spadło 17 kropli

Czas zapłacić za wjazd - 400 Batów (40 zeta) - drogość

Full zwierząt

Łoszad chciała odpocząć

Fajnie byłoby spotkać jakiegoś takiego zwierzaka


Mimo że asfalt jest ładnie

Wat Bot - przy okazji trochę pozamiatałem most

180 km tego dnia - końcówka 2 godziny wjazdu nocnego do Bangkoku

--- Deser dla Łysego