Dojechałem do Dżakarty. Obecnie oczekuję na wizę do Papui Nowej Gwinei. Jak zwykle wypadł weekend po drodze i jeszcze w poniedziałek jakieś święto w Papui czyli wiza we wtorek. Za duży przestój !
Tak jak w przypadku wizy indonezyjskiej trzeba dostarczyć lewe bilety lotnicze - zesztukowałem coś w word-zie liczę że sztuka i tym razem przejdzie.
Chyba jedna z mniej ciekawych stolic do tej pory - ale za to miejscówka noclegowa chyba jedna z lepszych a to przy dłuższym postoju najważniejsze- Anara House - polecam - czyli : jest klima, super wifi, tv Indonezja i mecze euro, czysto i chyba brak szczurów które w Dżakarcie często spacerują.
W oddali od centrum jakieś 10 km. dlatego nie oblegane - czyli spokój !
Zassałem wszystkie soviet mapy na Indonezję i Papuę, pozostaje jeszcze zrobić coś z Yahoo bo Google na Papue nic nie pokazują.
W Bengkulu dogoniłem dziewczyny ze Szwajcarii - miło powspominać stare dobre klimaty !
Dziewczyny następnego dnia znowu oddaliły się autobusem ale planuje gdzieś je jeszcze dogonić w Indonezji.
Spora część drogi biegła w niedalekiej odległości od oceanu - liczyłem na sielankę i chwilowy odpoczynek od piłowania -> okazało się jednak że nawet droga przy oceanie może być ambitna - średnie dnia coś koło 15 km/h.
Indonezja kibicuje Polakom(sporo gości informuje mnie że w Polszy Euro) - w końcu flaga Indonezji to rotacja naszej !
Licznik : 31 862 km.
Mapa
--
Seba rozumiem że ja wracam a Ty Ameryki z góry na dół - kiedyś miałeś zamiar tam wyskoczyć.
Proponuję system rotacyjny co 2 lata(nie za długo nie za krótko - optymalnie) do 67 roku czy jakoś tam a później zasłużona emerytura !
Ktoś musi prowadzić bloga to jak wciskanie tego klawisza w Zagubionych !
Jak się zdecydujesz to ja ruszyłbym po Tobie dalej na Rosję, Kazachstan i Mongolię(marzy mi się Gobi)...
Polecam blog rowerzysty łojącego Afrykę -> naprawdę fajnie pisany...
--
Heja Łysy jest parę reguł które obowiązują na tym wyjeździe 2 najważniejsze :
1. Rower nie podróżuje środkami transportu
(wyjątki to ciężka choroba, rozsypanie się roweru i brak możliwości naprawy na miejscu, zagrożenie ukatrupieniem ze strony miejscowych), wyjątkiem są środki transportu wodnego !
2. Jeżeli są 2 drogi jedna lżejsza druga cięższa(czyli m.in. górska, czy super gruntówka) - trzeba wybrać cięższą (wyjątek straszny niedoczas - oczywiście cały czas jestem w niedoczasie ale nie przekracza on jeszcze granicznej wartości)
--
Co do sakw Crosso:
Gumki muszą być naciągnięte na max-a, największe drogi typu "bumpy" to Kirgistan i Tadżykistan - nawet tam nie miałem z wypinaniem się problemu - do tej pory żadnej takiej akcji.
Problemy to 2 nity zerwane przy mocowaniach haków - naprawione śrubkami z Castoramy które są widoczne na stronie ze sprzętem, średnio raz na 2 mc-e trzeba zszyć wymienić tasiemkę łączącą haczyk dolny z gumką u jednej z sakw, jak widzę że się kończy - reperuję.
Podsumowując :
- nity w sakwach powinny być 2 razy grubsze
- gumka powinna być 2 razy grubsza a tasiemka łącząca haczyk z gumką 4 razy grubsza.
- worki boczne w sakwach => nieporozumienie do odcięcia
- dla zapewnienia super sztywności konstrukcji i oszczędzania sakw stosuję gumę opinającą - sprawdza się ale dostęp do sakw trudniejszy
- o dziwo 100% nieprzemakalność
Jednym słowem nadal wybrałbym Crosso - prostota tej konstrukcji jest moim zdaniem przewagą.
Jeżeli Crosso dopracowałoby je pod tym kątem myślę że byłyby niedozajechania, no i cena bagazniki + sakwy ponad 2 razy mniejsza niż tubusy i Ortlieb. Po 2 latach łojenia nie tylko po asfalcie moim zdaniem każde sakwy do wywalenia...
Większa pojemność niż Ortlieb - w Xinjiangu przydało mi się - jak pakowałem 16L wody do sakw - ja lubię mieć wszystko w sakwach - nie lubię mieć rzeczy przytroczonych do roweru jak choinka.
Nigdy nie miałem Ortliebów więc nie mogę ich z nimi porównać...
Widziałem że Crosso teraz robi 2 rodzaje , stosuje jakiś lżejszy materiał - moim zdaniem kolejny bajer dla osób stosujących piwoty tytanowe :)
--
Tak jak w przypadku wizy indonezyjskiej trzeba dostarczyć lewe bilety lotnicze - zesztukowałem coś w word-zie liczę że sztuka i tym razem przejdzie.
Chyba jedna z mniej ciekawych stolic do tej pory - ale za to miejscówka noclegowa chyba jedna z lepszych a to przy dłuższym postoju najważniejsze- Anara House - polecam - czyli : jest klima, super wifi, tv Indonezja i mecze euro, czysto i chyba brak szczurów które w Dżakarcie często spacerują.
W oddali od centrum jakieś 10 km. dlatego nie oblegane - czyli spokój !
Zassałem wszystkie soviet mapy na Indonezję i Papuę, pozostaje jeszcze zrobić coś z Yahoo bo Google na Papue nic nie pokazują.
W Bengkulu dogoniłem dziewczyny ze Szwajcarii - miło powspominać stare dobre klimaty !
Dziewczyny następnego dnia znowu oddaliły się autobusem ale planuje gdzieś je jeszcze dogonić w Indonezji.
Spora część drogi biegła w niedalekiej odległości od oceanu - liczyłem na sielankę i chwilowy odpoczynek od piłowania -> okazało się jednak że nawet droga przy oceanie może być ambitna - średnie dnia coś koło 15 km/h.
Indonezja kibicuje Polakom(sporo gości informuje mnie że w Polszy Euro) - w końcu flaga Indonezji to rotacja naszej !
Licznik : 31 862 km.
Mapa
--
Seba rozumiem że ja wracam a Ty Ameryki z góry na dół - kiedyś miałeś zamiar tam wyskoczyć.
Proponuję system rotacyjny co 2 lata(nie za długo nie za krótko - optymalnie) do 67 roku czy jakoś tam a później zasłużona emerytura !
Ktoś musi prowadzić bloga to jak wciskanie tego klawisza w Zagubionych !
Jak się zdecydujesz to ja ruszyłbym po Tobie dalej na Rosję, Kazachstan i Mongolię(marzy mi się Gobi)...
Polecam blog rowerzysty łojącego Afrykę -> naprawdę fajnie pisany...
--
Heja Łysy jest parę reguł które obowiązują na tym wyjeździe 2 najważniejsze :
1. Rower nie podróżuje środkami transportu
(wyjątki to ciężka choroba, rozsypanie się roweru i brak możliwości naprawy na miejscu, zagrożenie ukatrupieniem ze strony miejscowych), wyjątkiem są środki transportu wodnego !
2. Jeżeli są 2 drogi jedna lżejsza druga cięższa(czyli m.in. górska, czy super gruntówka) - trzeba wybrać cięższą (wyjątek straszny niedoczas - oczywiście cały czas jestem w niedoczasie ale nie przekracza on jeszcze granicznej wartości)
--
Co do sakw Crosso:
Gumki muszą być naciągnięte na max-a, największe drogi typu "bumpy" to Kirgistan i Tadżykistan - nawet tam nie miałem z wypinaniem się problemu - do tej pory żadnej takiej akcji.
Problemy to 2 nity zerwane przy mocowaniach haków - naprawione śrubkami z Castoramy które są widoczne na stronie ze sprzętem, średnio raz na 2 mc-e trzeba zszyć wymienić tasiemkę łączącą haczyk dolny z gumką u jednej z sakw, jak widzę że się kończy - reperuję.
Podsumowując :
- nity w sakwach powinny być 2 razy grubsze
- gumka powinna być 2 razy grubsza a tasiemka łącząca haczyk z gumką 4 razy grubsza.
- worki boczne w sakwach => nieporozumienie do odcięcia
- dla zapewnienia super sztywności konstrukcji i oszczędzania sakw stosuję gumę opinającą - sprawdza się ale dostęp do sakw trudniejszy
- o dziwo 100% nieprzemakalność
Jednym słowem nadal wybrałbym Crosso - prostota tej konstrukcji jest moim zdaniem przewagą.
Jeżeli Crosso dopracowałoby je pod tym kątem myślę że byłyby niedozajechania, no i cena bagazniki + sakwy ponad 2 razy mniejsza niż tubusy i Ortlieb. Po 2 latach łojenia nie tylko po asfalcie moim zdaniem każde sakwy do wywalenia...
Większa pojemność niż Ortlieb - w Xinjiangu przydało mi się - jak pakowałem 16L wody do sakw - ja lubię mieć wszystko w sakwach - nie lubię mieć rzeczy przytroczonych do roweru jak choinka.
Nigdy nie miałem Ortliebów więc nie mogę ich z nimi porównać...
Widziałem że Crosso teraz robi 2 rodzaje , stosuje jakiś lżejszy materiał - moim zdaniem kolejny bajer dla osób stosujących piwoty tytanowe :)
--
O rety - chwila postoju na przegryzkę i tłumy... |
Okeany |
W poszukiwaniu dróg typu "nieasfalt" |
Podobno można spotkać tu krokodyle |
Fajna błotna droga |
Wioseczki też całkiem miłe |
Tutaj Pasartalo |
Będzie albo nie będzie deszcz |
Pola ryżowe |
Zaproszenie na obiado-kolację |
Począwszy od Wietnamu wesela organizuje się przy drodze |
Widoczki z drogi na Bandar Lampung |
Turystów na Sumatrze w zasadzie brak - jedyni to Polacy : Anita i Szymon |
Nocleg w sklepie - jak już widzę że będzie ostro lało - pytam o nocleg... |
Takich górek - gazyliony |
Prawie jak dykta ? |
Nakrycia głowy jak w Xinjiang |
Traktowanie zwierząt w całej Azji to jakaś masakra - tych bardziej drastycznych przykładów nawet nie opisuję, 2 rzeczy które nie podobają mi się u Azjatów i to syfiarstwo i stosunek do zwierząt |
Czas przebić się na Jave - z rozpędu wjechałem na prom nawet nie kupując biletu - czyli przebicie na Jave za free |
Łowcy monet |
W oddali Java |
Poza wybranymi miejscami słabość -> chyba najsłabsza ze stolic jakie miałem okazje nawiedzić |
Katedra => fajny klimat w środku |
Za każdym razem gdy się pojawia nowy wpis czytam uważnie, przeglądam zdjęcia i klikam w zakładkę Księżniczki, a tam nic nowego już od jakiegoś czasu :-(.
OdpowiedzUsuńTak na poważnie, to gratuluje dystansu i determinacji.
Pozdro
Paweł
Wszyscy trzymamy kciuki. Tak starzy jak i nowi obserwatorzy. Niesamowite przedsięwzięcie. Czekam, aż licznik wybije 40k :)
OdpowiedzUsuńWitaj Fragi, dziękuję za obszerne wytłumaczenie zasad wyjazdu. Na szczęście u Ciebie widać postęp - kilometry się systematycznie zwiększają. U naszych "kopaczy", jak zapewne obserwowałeś, postępu niestety żadnego. Pewnie nie przekonam Ciebie do rubryki Kompani podróży, ale nie pamiętam owych rowerzystek ze Szwajcarii. Łowcy monet? nie rozumiem. Prom ma już sporo km na liczniku sądząc po zdjęciu. Pozdrawiam serdecznie,Lysy
OdpowiedzUsuń