sobota, 12 listopada 2011

China - Sichuan - 4

Jutro opuszczam Chengdu – mam nadzieję że tym razem na dobre. Co prawda ma jeszcze tu przyjść przesyłka z Polski ale dogadałem się w hostelu że jak przyjdzie to skontaktujemy się i odeślą mi ją w jakieś inne magiczne miejsce – nie mam czasu czekać muszę ciąć na Chongqing – tam przedłużyć wizę – kolejne duże miasto ale trzeba to wykonać – mam nadzieję że w tej gmatwaninie dróg znajdę jakieś ciekawe wioseczki – takie duże miasta niszczą…
Opracowałem co prawda sposób poruszania się po chińskich metropoliach – zrobienie dobrej mapy rastrowej miasta z Google Maps zajmuje 0,5 godz. -> trochę to niezgodne z polityką Googla ale trzeba jakoś się poruszać(przydałoby się to w Teheranie, Stambule ech… )
Pewno dalej objeżdżam prowincje Chongqing, Guizhou(liczę na jakieś fajne wioseczki), Guangxi – w miesiąc musze dotrzeć do GuanGzhou i albo tam zrobić wizę wietnamską i przedłużyć kolejny raz chińską albo wbijać się w Hongkong i tam nowa wiza chińska i wietnamska – zobaczymy – na pewno pierwszy wariant tańszy.
Na początku stycznia chcę wbić się w Wietnam(tak jak pisałem jest szansa na łojenie w 2-ke z Wojtkiem) – chciałbym przejechać cały na południe później powrót przez Kambodżę i Laos na północ i następnie znowu kierunek  południe przez Tajlandię a  tam już ekipa kierownicza…
Kuchania Sichuańska pali – tutaj już nie tylko można się spocić ale dodatkowo przy miejscowych ostrych potrawach czasami brakuje oddechu jednym słowem – красота!
---
Łysy Japonia passs – nawet nie ze względu na opóźnienia czasowe ale doszedłem do wniosku że tam ciężko znaleźć  bajer rowerowy dla mnie – po prostu za bardzo to rozwinięte a droga na Shanghai też mało pasjonująca – po prostu takie wczasy nie dla mnie…
Niestety na prawdziwy bajer pewno trzeba zaczekać  -  Indonezja i Papua NG – tam na pewno pchanie roweru i inne bajery za free - ale to hektary jeszcze… 
---




Droga na Leshan – jak zwykle pada


Doushuai Hall

Tłumy zwiedzających - nawiedziłem Leshan coś trzeba było robić w wolnym czasie

Wielki Budda


Dużo ciekawszy jednak park i okolice niż sam posąg…




Mam nadzieję że takie klimaty będą teraz dominowały…




Trochę świątyń



i miejscowej znudzonej ludności
Rzeźby Buddy w skale


Powrót do Chengdu

Wspólne wieczory z ekipą z hostelu – ekipa z Niemiec, Hameryki, Francji, Chin no i Polszy.

1 komentarz:

  1. Witaj Fragi,rzeczywiście okolice pomników wydają się mieć znacznie lepszy klimat niż same pomniki.Wydaje się, że argument dotyczący mało pasjonującej drogi do Shanghaiu jest racjonalny. Coż, jako Czytelnik pozostaje mi się pogodzić z modyfikacją planów.Czy historia z Twoim zębem jednoznacznie zakończona, tzn. wyleczony/usunięty?!Pozdrawiam serdecznie,Lysy

    OdpowiedzUsuń