Dociąłem do Yushu. Drogę z Budongquan pokonuje wspólnie z parą Francuzów- Nathalie i Vincentem. Pewno jeszcze z 5 dni będziemy cięli razem później każde swoimi drogami. W Chengdu zadecyduje co dalej – czy Japonia czy poszwędać się dłużej po wioseczkach.
Ogólnie stary Tybet bajkowy i ludzie chyba do tej pory najbardziej przyjaźni dla turystów.
Tybetańczycy wyjątkowo otwarci ciekawi i gościnni – cięcie przez Tybet to sielanka i sama radość.
Gdyby u nas ludzie w 50% byli tak pozytywnie nastawieni do życia – „żyło by się lepiej”.
Przez stary Tybet rozumiem cześć prowincji Qinghai zamieszkałą przez Tybetańczyków – niestety prowincja Tybet(droga do Lhasy) niedostępna dla innych nacji niż Chińczycy (policja , checkpointy itd.).
Pogodowo w nocy około -10 w dzień około 3 na plusie także śmiało można jeszcze tą trasę przycinać.
Następne info pewno z Chengdu.
Kończę z numerami chińskimi -> powrót do pierwotnego za dużo z tym komplikacji przy zmianach prowincji… -> więcej tracę niż zyskuje.
Dzięki za komentarze !
Znalazłem jakiś sklep w nim kabel z netem – w kawiarence nierealne cos wrzucić bez szans podpięcie swojego sprzętu a co za tym idzie obejście chińskich restrykcji…
Mapa next time.
---
--- Z perspektywy Nathalie i Vincenta
Ogólnie stary Tybet bajkowy i ludzie chyba do tej pory najbardziej przyjaźni dla turystów.
Tybetańczycy wyjątkowo otwarci ciekawi i gościnni – cięcie przez Tybet to sielanka i sama radość.
Gdyby u nas ludzie w 50% byli tak pozytywnie nastawieni do życia – „żyło by się lepiej”.
Przez stary Tybet rozumiem cześć prowincji Qinghai zamieszkałą przez Tybetańczyków – niestety prowincja Tybet(droga do Lhasy) niedostępna dla innych nacji niż Chińczycy (policja , checkpointy itd.).
Pogodowo w nocy około -10 w dzień około 3 na plusie także śmiało można jeszcze tą trasę przycinać.
Następne info pewno z Chengdu.
Kończę z numerami chińskimi -> powrót do pierwotnego za dużo z tym komplikacji przy zmianach prowincji… -> więcej tracę niż zyskuje.
Dzięki za komentarze !
Znalazłem jakiś sklep w nim kabel z netem – w kawiarence nierealne cos wrzucić bez szans podpięcie swojego sprzętu a co za tym idzie obejście chińskich restrykcji…
Mapa next time.
---
Lecznicze źródła Kunlun |
Początkowo trasa biegnie wzdłuż kolei do Lhasy |
Po drodze czas na posiłek |
Kolej do Lhasy na 4-5 tys. n.p.m. – przejazd dla niewprawionych turystów gwarantowany ból głowy |
Przełęcz Kunlun Shankou 4767 |
Śniadanie - tsampa |
Dalej trzeba odbić z drogi do Lhasy na Yushu |
Płaskowyż na 4300 |
Od czasu do czasu wioseczki – bilard chyba narodowy sport Tybetańczyków |
Jak zwykle obudziła mnie zima Vivaldiego w telefonie |
Przydałyby się zimówki |
Vincent i Nathalie |
Wszędzie pasące się jaki |
Pierwsza większa wioska po drodze – Chumar Rabdun |
Tybetańskie klimaty |
Ci goście są zawsze uśmiechnięci |
Powoli klimat płaskowyżu zmienia się |
Kolejne wioseczki |
Ruiny miasta Qumalai po trzęsieniu ziemi - nocleg |
Zawsze w kraju śmieszy mnie pojecie ze zima zaskoczyła drogowców - jest zima to musi być zimno |
Vincent i Nathalie |
Nathalie – szacun ! |
Na zwierzynie zamiecie śnieżne żadnego wrażenia nie sprawiają |
I tak przez niezliczone kolejne przełęcze kolejna wioseczka |
Podstawowy środek transportu w tych stronach |
Docieramy do Chumarleb |
Mieszkańcy Chumarleb |
Spore zainteresowanie |
Jak zwykle cos dla Łysego do rozszyfrowania |
Dobijamy się do Yangtze |
Trzeba dotrzeć do mostu |
Miejscowe zabytki |
I tak wzdłuż rzeki do kolejnej wioseczki – Gyelie Podrang |
z młynkami |
Jaki naprawdę Smaczne !!! |
Po drodze zaproszeni przez mnichów na uroczystości |
Spore zainteresowanie z obydwu stron |
Zaproszenie na posiłek – zadymienie pomieszczenia SPORE |
Mnich przygotowuje smaczną tsampe |
Wkustne !!! |
Cd. uroczystości |
Zjazd z kolejnej przełęczy |
Zjazd do Yushu |
Całe wioski odbudowane po trzęsieniu ziemi |
I jak zawsze radośni ich mieszkańcy |
--- Z perspektywy Nathalie i Vincenta
Takich przełęczy jak „mrówków” po drodze – jednak prawdziwe przełęcze to tylko Kirgistan ! Nie optowałem za taką pozycją do zdjęcia – ale trzeba się dostosować |
Zdjęcia jak zwykle niesamowite. Zainteresowało mnie zdjęcie "Dalej trzeba odbić z drogi do Lhasy na Yushu" - może wiesz w jakim celu po prawej stronie drogi usypane są pryzmy kamienia?
OdpowiedzUsuńWitam,wreszcie atmosfera na zdjęciach stała się bardziej pozytywna, barwna, sympatyczniejsza. Oczywiście z pominięciem zdjęć, które mają powyzej 40% koloru bialego - te mnie przerażają.Sądzę po zdjęciach, że Twoi nowi kompanii dobrze wpłynęli na nastrój wyprawy. Skoro miejscowe zabytki są w dwóch językach to może ten napis także?! Czy próbowałeś się zmierzyć z miejscowymi w sporcie narodowym?Pozdrawiam serdecznie,Lysy
OdpowiedzUsuńCześć Przemek. "Prawie" na siebie wpadliśmy - my jechaliśmy w sierpniu/wrześniu z Xinning (Quinghai) do Kunming (Yunnan). Pozdrawiam. Piotrek Piłaciński
OdpowiedzUsuńJaaasny ch@#$%^&! Zima na całego :)
OdpowiedzUsuńDo Japonii to Ty koniecznie zajedź. Polecam Hokkaido. Klimat chłodniejszy, a i parków narodowych więcej (uwaga na niedźwiedzie). No i na północy to już cyrylicą budynki podpisane. Nie wiem tylko czy zdążysz jesień jeszcze ujrzeć - pewnie nie, a szkoda, bo bajkowa ponoć kolorystycznie. Ja byłem w końcówce września jak jeszcze temperatury były 20+, ale przy jeziorkach spadały do 10.
W Japonii najdroższy jest transport, a Ty to masz z bańki :)