Witamy w PNG.
Zanim jednak przekroczyłem granicę w Makassar udało się kupić klocki hamulcowe – są tam 3 wypas sklepy rowerowe w których oczywiście takich rzeczy nie mają ale dziwnym trafem znalazłem takie cudo na stoisku w Carrefourz-e, dalej tylko 4 dni statkiem i Papua, zgodnie z planem zapłaciłem karę za 1 dzień przekroczenia wizy i po zdobyciu pieczątki wyjazdowej z kraju ruszyłem na granicę (pieczątkę graniczną po stronie indonezyjskiej zdobywa się nie na granicy ale w Jayapura czyli 75 km od granicy – tym razem poszczęściło mi się i wyczytałem to w Lonely Planet bo było trochę czasu -> w normalnym trybie byłaby nawrotka czyli 150km bonusu)
Jak zwykle kraj zaskoczył na plus gościnność WOW(gdzie się nie pojawię zawsze nocleg mam zagwarantowany) – mimo ze cenowo jest 4 razy drożej niż w Indonezji można ‘chiba’ ten kraj zdroworozsądkowo przemierzyć => gotowanie posiłków i filtrowanie wody. Dalsza koncepcja przebicia przez Papuę obejmuje trochę jazdy rowerem, trochę łajbą a na deser trekking z rowerem czyli 100 km przenoszenia przez góry – jest to jedyna opcja aby dobić się na drugą stronę wyspy(oczywiście można tez samolotem ale tą opcję z góry odrzuciłem) - sprawę rozwiązałby zakup osła i wspólny marsz (ja rower – osioł graty) ale skąd wziąć tu osła… , jednym słowem pozostaje walka liczę ze jakby udało się 10km dziennie robić to w 10 dni trek zakończę. Papua jednak to nie miejsce na rower – jest full fajnych wioseczek w dżungli ale aby się tam dostać trzeba podpłynąć łajbami czy trochę ruszyć z buta a rower przy tym jest niekoniecznie pomocny => jednym słowem trzeba będzie tu jeszcze kiedyś podłoić…
Myślę ze do ten kraj będzie najcięższym do tej pory rewirem przez jaki przebijałem się…
Reasumując 3 dni i miasto Lea, dalej 2 dni i Popondetta, dalej 10 dni treku i port Moresby.
Tak czy inaczej samo gęste dopiero się zacznie
>Łysy z netem tu jest krucho => następna wrzuta w Moresby za 2 tygodnie jak dobrze pójdzie…
--
--
--
--
Zanim jednak przekroczyłem granicę w Makassar udało się kupić klocki hamulcowe – są tam 3 wypas sklepy rowerowe w których oczywiście takich rzeczy nie mają ale dziwnym trafem znalazłem takie cudo na stoisku w Carrefourz-e, dalej tylko 4 dni statkiem i Papua, zgodnie z planem zapłaciłem karę za 1 dzień przekroczenia wizy i po zdobyciu pieczątki wyjazdowej z kraju ruszyłem na granicę (pieczątkę graniczną po stronie indonezyjskiej zdobywa się nie na granicy ale w Jayapura czyli 75 km od granicy – tym razem poszczęściło mi się i wyczytałem to w Lonely Planet bo było trochę czasu -> w normalnym trybie byłaby nawrotka czyli 150km bonusu)
Jak zwykle kraj zaskoczył na plus gościnność WOW(gdzie się nie pojawię zawsze nocleg mam zagwarantowany) – mimo ze cenowo jest 4 razy drożej niż w Indonezji można ‘chiba’ ten kraj zdroworozsądkowo przemierzyć => gotowanie posiłków i filtrowanie wody. Dalsza koncepcja przebicia przez Papuę obejmuje trochę jazdy rowerem, trochę łajbą a na deser trekking z rowerem czyli 100 km przenoszenia przez góry – jest to jedyna opcja aby dobić się na drugą stronę wyspy(oczywiście można tez samolotem ale tą opcję z góry odrzuciłem) - sprawę rozwiązałby zakup osła i wspólny marsz (ja rower – osioł graty) ale skąd wziąć tu osła… , jednym słowem pozostaje walka liczę ze jakby udało się 10km dziennie robić to w 10 dni trek zakończę. Papua jednak to nie miejsce na rower – jest full fajnych wioseczek w dżungli ale aby się tam dostać trzeba podpłynąć łajbami czy trochę ruszyć z buta a rower przy tym jest niekoniecznie pomocny => jednym słowem trzeba będzie tu jeszcze kiedyś podłoić…
Myślę ze do ten kraj będzie najcięższym do tej pory rewirem przez jaki przebijałem się…
Reasumując 3 dni i miasto Lea, dalej 2 dni i Popondetta, dalej 10 dni treku i port Moresby.
Tak czy inaczej samo gęste dopiero się zacznie
>Łysy z netem tu jest krucho => następna wrzuta w Moresby za 2 tygodnie jak dobrze pójdzie…
--
Łajba do Makassar - przeładowana konkretnie |
Trasę pokonujemy wspólnie z Michaelle z południowej Afryki |
Wciągnięcie gratów na gorę nie łatwa sprawa |
Trzeba się wspinać - wejście zamknięte |
i tak od zachodu |
do zachodu |
Makassar |
Jayapura |
Do granicy PNG rzut beretem - nocleg na granicy z żołnierzami |
Te bardziej profesjonalne zabudowania |
Zapowiada się radośnie |
Jak zwykle ściany zielonego |
Radośni mieszkańcy PNG |
Vanimo - bazar |
Droga na Aitape |
Początek znośny |
Nocleg jak zwykle miejscowi zapraszają |
gościnność - klasa !!! |
--
Później ostre piony na Aitape - abstrakcja |
Nocleg z Adele |
Bobsleje |
Dziewczęta zawsze z tyłu |
kolejne bazary |
Aitape |
Nocleg u Franciszkanów - włącznie w wyżywieniem i wszystko za free |
Dalej droga na Wewak |
Super drzewa |
Mimo że tu pora sucha - deszczy nadal full |
Chwilowy przestój u miejscowych |
dalej wzdłuż oceanu |
Droga płynie |
a mostów brak - oczywiście trzeba pokonać |
Kolejny nocleg i opowieści |
Takich rzek pokonałem jak mrówków |
błota też się znalazły |
poprosiłem o możliwość zrobienia zdjęcia - Pan wykonał wzorowy marsz w miejscu następnie zasalutował |
Nocleg w Wewak u pastora z kościoła Nazarene |
Droga na Angoram |
Wbrew pozorom jest naprawdę ciężko |
Nocleg w wiosce Kasmin |
--
Angoram bazar |
Tym razem z pastorem z Angoram szukamy transportu wodnego do Bogi - trzeba zapytać po drugiej stronie rzeki |
Transport znaleziony |
Wioseczki przy rzece Sepik |
Całą noc płynę na łódce z orzeszkami |
Wschód |
Dopływam do celu |
Do nurkowania super rewiry |
Czynny wulkan z wyspy Manam |
Dalej droga na Medang |
Miejscowi często zatrzymują i częstują owocami |
Full miejsc gdzie można nabrać wody |
Kolejny nocleg - wioska podziwia moją maszynkę MSR-a do gotowania |
Czas ruszać dalej |
Powoli dobijam się do Medang |
Witaj Fragi,muszę przyznać, że relacja jest bomba. Ciekawy odcień zieleni, ludzie wydają się bardzo sympatyczni. Zabudowania interesujące. Jednym słowem super. Pozdrawiam serdecznie,Lysy
OdpowiedzUsuńŚledzę tego bloga już od jakiegoś czasu i mam olbrzymi respekt do Ciebie i twojej podróży. Idziesz jak nóż w masło i tak trzymaj. Powodzenia w dalszej podróży
UsuńPNG to jak dla mnie narazie hit całych wczasów jeśli chodzi o zdjęcia i ludzi. pierwsi prawdziwi "dzicy" w pozytywnym znaczeniu tego słowa czyli jakby najmniej skażeni cywilizacją.
OdpowiedzUsuńchociaż w wielu poprzednich krajach fotografowałeś ludzi żyjących biednie (bez zdobyczy cywilizacji) to Papuasi wyglądają na najbardziej zadowolonych z takiego stanu rzeczy.
zapomniałem napisać - gostek na przedostatnim zdjęciu - zielone spodenki z fajkiem - rządzi!
OdpowiedzUsuńi ta jego eteryczna ręka :)
Usuń