Wróciłem do Bangkoku => 1,5 miesiąca objazdu => czy było warto ... => Laos na pewno. Chętnie oczywiście wracałbym z Laosu Birmą ale przekroczenie granicy rowerem i swobodne poruszanie się po kraju – jedno słowo – nierealne… - chyba powinienem jeszcze dodatkowo 2 tygodnie podłoic na północy Laosu ale trzeba w końcu gdzieś dojechać… Obecnie wyrabiam wizę do Indonezji – do odebrania w poniedziałek(ważna na 2 miesiące) – czyli ruszam dalej we wtorek z rana. Trzeba podremontować rower – dostał nieźle w kość – do wymiany tarcze hamulców – po tych pionach nieźle się pokrzywiły, wymiana tylnego koła – bieżnie w środku pościerane do granic możliwości – pewno jeszcze z 5 tys. by pociągnęło ale jest przesyłka z Polski czyli wymiana… Środkowa zębatka w korbie do wymiany – zakatowana , łańcuchy i kaseta też. Opony łyse czyli zmiana na Schwalbe Marathon Plus Tour – tańsze niż Marathon Extreme i czuję że będą bardziej wytrzymałe, XR-y 2.0 na obecną chwile problem z dostępnością… Zauważyłem jedną prawidłowość że buty zużywają się współbieżnie do opon. Na takim wyjeździe jeżeli ma się możliwość wymiany to trzeba wymieniać – nawet jeżeli coś pociągnęłoby jeszcze parę tys. Myślę ze 1km w trudnym terenie niszczy rower jak 100 asfaltami…. Mapa -- Przesyłka z Polski – tak jak pisałem – odebrałem w Bangkoku – natknąłem się na rowerzystę na północy Tajlandii, który zaoferował mi możliwość przesyłki do jego rodziny w Bangkoku – znacznie uprościło mi to sprawę, pierwotnie chciałem przesyłać do Kuala Lumpur do ambasady ale tym razem negatywna odpowiedz… Stosowałem kiedyś taką opcję w Teheranie – ambasada super „user friendly” – Pan Konsul – wielki szacun ! - sekretarka irańska pracująca w ambasadzie – bajka – myślę ze dla zobaczenia jej samej warto nawiedzić Iran…
Dzięki za pomoc : Jurka i Magdy z Kuala Lumpur(zapewne nawiedzę Was) oraz Tomka i Asi z Olsztyna –jeżeli nie wpadłbym na tego rowerzystę to Wasza pomoc byłaby niezbędna żeby bezsensownie nie wytapiać czasu z przesyłką…
--- Rogas - zauważam oczywiście różnicę(btw Tajki najpiękniejsze w tej części Azji) ale nie postawiłbym na te umiejętności gotówki no chyba że po browarze… Łysy wydaje mi się że brakuje Ci trochę przetarcia - ja miałem szczęście trochę pokursować z Klubem Karpackim i stąd zapewne większe zainteresowanie niekoniecznie drogami typu asfalt... Może za rok uda się odpalić jakieś bagienka na Wołyniu wspólnie tak jak w 2009 czy 2010 jestem w 99,9% pewny że Ci się spodoba... W trasie rok i miesiąc – jeszcze pewno z 5 miesięcy czyli : 12 dni jazdy jeszcze pewno u Tajów – cięcie plażami – jak psychika nie wysiądzie i przetrwam powinno być z górki… - może trochę zjadę z drogi i przepcham plażami rower żeby żyło się lepiej… Malezja - tydzień Indonezja - 2 miesiące Papua Nowa Gwinea – po lekturze – „Uwięzieni w raju” – fajna ! – pytanie czy tam jest niezerowa szansa aby coś pokonać rowerem – chodzi o cześć indonezyjską wyspy. Góry niebanalne i dżungla…, rzecznie - łajbami pewno jest ale koszty podobno spore… Australia - 1 miesiąc – cięcie środkiem - płaskość i hektary - powinno szybko pójść – no ale rzeczywistość zweryfikuje… Nowa Zelandia 1,5 miesiąca ? – liczę na Sebę - wiosna tam będzie – czyli pora łowów… -- Może ma ktoś info czy można przebić się z ostatniej wyspy Indonezji do Australii(Darwin) statkiem – gdzie odprawa po stronie Australijskiej ? – pewno kolejny problem, analogicznie czy da się przebić jakoś statkowo z Indonezji do PNG i dalej do Australii – może ktoś coś takiego uskuteczniał – mało informacji na necie… --
Budżet 10000$ na rok – wydaje mi się jednak ze dałbym radę przejeść i 2x tyle…
Czyli jak ktoś ma samochód należy wymienić na rower i zostanie jeszcze na roczne wczasy :) -- Ależ się opisałem aż się spociłem --
Co by tu napisać... => nic
Dalej wzdłuż Mekongu
Sabadi, Sabadi
Sama radość taki deszcz
Dalej Mekong oczywista
To już Tajlandia i WAT-y w Mukdahan
Upał ścina nie tylko mnie...
Na niemieckich mapach jest to droga typu czarna kreska - jak widać w Tajlandii full asfalty
Songkran i tak całe 5 dni wylewają na mnie wodę czasami z domieszkami środków barwiących - dla mnie git - Łoszad nieco niespokojna przez to
Do dzieła wkraczają armatki wodne - będzie grubo... smigus u nas to przy tym pikuś
Budda z Roi Et
Phimai - coś jak świątynie w Angkorze tylko w mikro skali
Żądasz trzeźwości zachowaj ją sam
Gruntówka w Tajlandii to droga która na niemieckiej mapie nie istnieje
Nakhon Ratchasima - statua Lady Mo
Tyle resortów a ja w nocleg w świątyni pod namiotem
W Bangkoku jeden z zakupów to kapelusz z takim rondlem im większy tym lepiej
Ratanawan Monastery w Wang Nam Khiew
Moje miejsce noclegowe - o 5.00 pobudka -po wyciągnięciu skorpiona z sakwy trzeba ruszyć razem z mnichami na ceremonię ofiarowania jedzenia mnichom przez Tajów - około 1,5 godziny marszu szutrami na bosaka - dałem radę na boso przez połowę dystansu- tylko...
Z Opatem - otrzymałem namiary na kolejne placówki w Nowej Zelandii - trzeba przekazać pozdrowienia
Dalej parkiem narodowym Khao Yai
Każdy zakręt w dżungli oznakowany - po bandzie poszli
Liczyłem na wspaniały deszcz - spadło 17 kropli
Czas zapłacić za wjazd - 400 Batów (40 zeta) - drogość
Full zwierząt
Łoszad chciała odpocząć
Fajnie byłoby spotkać jakiegoś takiego zwierzaka
Mimo że asfalt jest ładnie
Wat Bot - przy okazji trochę pozamiatałem most
180 km tego dnia - końcówka 2 godziny wjazdu nocnego do Bangkoku
Cześć Przemek! - jestem pod wrażeniem, rzeczywiście teraz to sią napracowałeś jeśli chodzi o opis i prezentację zdjęć + video, aż miło poogladać, - rzadko piszę (prawie w ogóle), ale uwierz mi jestem na bieżąco z Twoimi relacjami - super sprawa taka wycieczka - całkiem inne klimaty dosłownie i w przenośni. Pozdrawiam Darek (Żywiec)
Witaj Fragi,sporo do czytania i oglądania. Bardzo ciekawy załączony link z wyprawami Klubu Karpackiego..Z przyjemnością pooglądałem bardzo błotniste klimaty...Pozdrawiam serdecznie,Łysy
ale pięknie!
OdpowiedzUsuńCześć Przemek!
OdpowiedzUsuń- jestem pod wrażeniem, rzeczywiście teraz to sią napracowałeś jeśli chodzi o opis i prezentację zdjęć + video, aż miło poogladać,
- rzadko piszę (prawie w ogóle), ale uwierz mi jestem na bieżąco z Twoimi relacjami
- super sprawa taka wycieczka - całkiem inne klimaty dosłownie i w przenośni.
Pozdrawiam Darek (Żywiec)
Przyjemnie popatrzeć i poczytać ale brakuje mi jeszcze czas do czasu informacji o aktualnej ilości kilometrów.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Rzeszowa.
Witaj Fragi,sporo do czytania i oglądania. Bardzo ciekawy załączony link z wyprawami Klubu Karpackiego..Z przyjemnością pooglądałem bardzo błotniste klimaty...Pozdrawiam serdecznie,Łysy
OdpowiedzUsuń